Warte Przemyślenia

To do mnie nie należy

„To do mnie nie należy” wyraża postawę pracownika, który w swojej pracy chce jedynie spełniać wymagane minimum. Prosisz go o drobną przysługę, a on wzrusza ramionami i mówi: „To do mnie nie należy!” Odpowiedź ta może być albo wyrazem lenistwa, albo mądrym ruchem w niektórych przypadkach. Na przykład jeśli poprosisz mnie, abym naprawił twój samochód, moja odpowiedź będzie brzmiała: „To do mnie nie należy” Albo jeśli poprosisz swojego mechanika, aby wyleczył twój obolały ząb, dobrze będzie jeśli jego odpowiedź zabrzmi: „To do mnie nie należy” Albo jeśli poprosisz swojego dentystę, by naprawił twój komputer, on z pewnością odpowie: „To do mnie nie należy” Bo tak naprawdę nie powinieneś robić czegoś, co nie jest twoją pracą, lub o czym nie masz pojęcia. W Psalmie 84:12 Słowo Boże powiada: „Albowiem słońcem i tarczą jest Pan, Bóg. Łaski i chwały udziela Pan, nie odmawia tego, co dobre tym, którzy żyją w niewinności.”

Co za wspaniała obietnica! Nie odmawia tego, co dobre, niczego co naprawdę jest dobre dla ciebie. Nigdy tego nie odmówi jeśli chodzisz w niewinności. Oczywiście On sam jest tym, który określa co jest dla nas dobre, gdyż jedynie On najlepiej to wie.

Werset ten wspomina trzy dziedziny odpowiedzialności, które do nas nie należą. „To do mnie nie należy!” Po pierwsze nie do nas należy zaopatrzenie. Werset ten mówi „Nie odmawia tego, co dobre” Bóg daje nam to, czego potrzebujemy. Jezus w kazaniu na Górze  powiedział: „Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo Co będziemy pić? Albo czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mat.6:31-33).   

Tracisz wiele pokoju troszcząc się o to gdzie idą lub skąd przyjdą twoje pieniądze, transport, dobra materialne. Jezus kilkakrotnie powtórzył: „Nie troszczcie się” Wszystko to przyjdzie od Boga, który zaopatruje. On sam o wszystko się zatroszczy. Chociaż On oczekuje, że będziemy pracować, to ostatecznie jest On tym, który we wszystko zaopatruje.

Po drugie ochrona do nas nie należy. „Albowiem tarczą jest Pan” Tracimy wiele czasu usiłując bronić naszej pozycji, usiłując dobrze wypaść, reagując na ludzką krytykę, chroniąc nasz status, obawiając się rozczarowania. Wszystko to robimy, aby siebie ochronić. A przecież to Pan jest naszą tarczą! To do nas nie należy!

Również nie do nas należy promocja. Werset z Psalmu mówi: „Chwały udziela Pan” Przestań sam wspinać się na piedestał. To Bóg wynosi ludzi. Co robisz, aby siebie samego wynieść? Co powinieneś robić? Biblia mówi: „Chwały udziela Pan tym, którzy żyją w niewinności” Twoim zadaniem jest chodzić w niewinności. Musisz skupić się na tym, by chodzić w czystości przed Panem, wyzbyć się wszystkiego tego, co jest haniebne, co Bogu się nie podoba.

Bożym zadaniem jest zaopatrywać twoje potrzeby, ochraniać cię i promować do pozycji, którą On sam dla ciebie wybierze. Czy robisz to wszystko za Boga? W zamian skup swoją uwagę na tym, by żyć w niewinności, miłować ludzi jak Bóg ich miłuje i uchwyć się Jego obietnicy: „Pan nie odmawia tego co dobre tym, którzy żyją w niewinności.”

                                                                  Ron Hutchcraft / Tł. Aldona Kozlowska

Syndrom Roztrząsania Przeszłości

Większość z najważniejszych wydarzeń w szkole wyższej obraca się wokół 7-literowego słowa: egzamin. Wraz z żoną podczas studiów, jeszcze przed ślubem, braliśmy razem kilka przedmiotów. Oznaczało to, że byliśmy zestresowani w tym samym czasie, rozpatrując te same pytania i zagadnienia. Ale po egzaminie ujawniały się nasze różnice charakterów, gdyż każde z nas inaczej się zachowywało. Ja wychodziłem po egazminie zastanawiając się i sprawdzając swoje odpowiedzi z książką i notatkami. Szukałem co ominąłem, o czym zapomniałem – czyli ponownie przerabiałem cały egzamin. Moja żona z kolei nie miała pragnienia wracać do egzaminu. Kiedy zakańczała jego pisanie, był to dla niej koniec; nie wertowała już książek sprawdzając, czy poprawnie napisała. Nie chciała ona wracać do tego, co już należało do historii. Myślę, że miała w tym wiele racji.

W Liście do Filipian Paweł mówi: „Dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym co za mną, i zdążając do tego, co przede mną. Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (Fil.3:12-14).

Wydaje mi się, że Paweł był fanem sportu; dość często nawiązywał do Olimpiady. Tutaj biegacz biegnie po złoto i jego pierwszym krokiem do zwycięstwa jest zapomnienie o tym co za nim. Niech historia pozostanie historią, to co już minęło niech pozostanie w przeszłości. Z tym już nie można nic zrobić. Nie można zmienić przeszłości. Po prostu nie spoglądaj wstecz.

Zbyt często jesteśmy podobni do mnie w szkole wyższej. Na nowo rozpatrujemy niezmienną historię. Ja ciągle myślałem o egzaminie i poszczególnych pytaniach, których nie mogłem już zmienić. Często dochodzimy do punktu kiedy przestajemy skupiać się na dniu dzisiejszym, na biegu, który jest przed nami. Dobrą rzeczą jest wyciągać wnioski z przeszłości, ale nie należy w niej pozostawać.

Może przeżywasz syndrom roztrząsania przeszłości. Może są to przeszłe zranienia, które na okrągło przeżywasz. A to prowadzi do zniechęcenia. Jeśli nie udasz się pod krzyż i nie odnajdziesz łaski wybaczenia zranień i uwolnienia się od nich, to za każdym razem gdy będziesz chciał iść do przodu, będziesz się potykał. Nadszedł czas, abyś skupił się na nowym początku. Może spoglądasz wstecz na porażki i one cię paraliżują. Na nowo je przeżywasz i analizujesz. Wyciągnij z nich lekcję! Przyjmij przebaczenie Chrystusa i biegnij do przodu. Nie oglądaj się wstecz!

Przeżywanie na nowo historii do niczego nie prowadzi. Nadszedł czas na nowe zwycięstwa, nowe przeżycia i nowe doświadczenia. Jeśli zastosujesz się do zaleceń Pawła i będziesz podążał do nagrody w górze, twoje życie stanie się lepsze. I to jedynie się liczy!

                                                                        Ron Hutchcraft/ Tł. Aldona Kozlowska 

Mała Przypowieść Dla Matek

Młoda matka wstąpiła na drogę życia. „Czy jest to długa droga?” zapytała. Przewodnik odpowiedział: „Tak i jest to trudna droga. Zestarzejesz się zanim dojdziesz do końca. Ale koniec będzie lepszy aniżeli początek.” Ale młoda matka pałała szczęściem i nie wierzyła, że może być coś lepszego niż obecne chwile. Bawiła się ze swoimi dziećmi, zbierała kwiaty wzdłuż drogi i kąpała się z dziećmi w przejszystych strumieniach; a słońce rzucało na nich swój blask i życie było piękne i młoda kobieta wołała: „Nic nie może być cudowniejsze niż to!”

Wówczas zapadła noc i burza i ścieżka się zaciemniła i dzieci drżały ze strachu i chłodu i matka przytuliła je do siebie i dzieci mówiły: „Oh mamo, nie boimy się, gdyż jesteś blisko i nic złego nas nie spotka.” A matka odrzekła: „Jest to lepsze niż jasność dnia, gdyż nauczyłam swoje dzieci odwagi.”

I nadszedł poranek i oto przed sobą ujrzeli wzgórze i dzieci szły pod górę i zmęczyły się, ale ona cały czas powtarzała: „Jeszcze trochę cierpliwości i będziemy na szczycie.” Dzieci wspinały się i kiedy doszły do szczytu, wyznały: „Mamo, nigdy nie doszlibyśmy tutaj bez ciebie” A matka kiedy tego wieczoru kładła się spać, spojrzała w gwiazdy i wyznała: „To był lepszy dzień niż poprzedni, bo moje dzieci zahartowały się w obliczu trudności. Wczoraj dałam im odwagę. Dzisiaj otrzymały siłę.”

Następnego dnia nadciągnęły czarne chmury, które zaciemniły ziemię – chmury wojny, nienawiści i zła i dzieci poruszały się po omacku i potykały, a matka pocieszała: „Patrzcie w górę. Wznieście swój wzrok ku światłu.” Dzieci uniosły głowy w górę i ponad chmurami dostrzegły odwieczną Chwałę, która je kierowała i doprowadziła poza zasięg ciemności.

Tego wieczoru matka powiedziała: „To najlepszy dzień ze wszystkich, gdyż pokazałam moim dzieciom Boga.”

Mijały dni i tygodnie, mijały miesiące i lata i matka zestarzała się i zrobiła wątła i przygarbiona. Ale jej dzieci były silne i wysokie i chodziły z odwagą. Kiedy droga stawała się trudna, pomagały swojej matce, a kiedy droga była nierówna, niosły ją gdyż była lekka jak piórko.  W końcu doszli do wzgórza z szeroko otwartą złotą bramą.

Matka spoglądając na dzieci rzekła: „Doszłam do końca podróży. Teraz wiem, że koniec jest lepszy aniżeli początek, gdyż moje dzieci mogą kroczyć samodzielnie, prowadząc własne dzieci.”

Dzieci na to odpowiedziały: „Mamo, zawsze będziesz z nami, nawet kiedy już przkroczysz złotą bramę.” I dzieci stały i patrzyły kiedy matka sama przechodziła przez bramę, która za nią się zamknęła. I rzekły: „Nie widzimy jej, ale ciągle jest z nami. Matka jak nasza to więcej niż wspomnienia. Jej obecność wciąż jest odczuwana w naszym życiu.”

Droga życia każdego z nas bywa rózna, ale chyba nikt nie ma na nią większego wpływu aniżeli Matka.

Powrót do Miejsca, gdzie się Wszystko Zaczęło

Wraz z żoną zatrzymaliśmy dwie pamiątki z naszego ślubu. Jedną był kawałek tortu, który zamroziliśmy, drugą był nagrany film. Film okazał się lepszym pomysłem niż tort. Tort zjedliśmy w pierwszą rocznicę ślubu. Po roku smakiem daleko odbiegał od tego, który jedliśmy na ślubie. Film za to służył nam przez wiele lat; oglądaliśmy go wiele razy w dniu kolejnych rocznic. Dobrą rzeczą jest kiedy para pamięta swoją rocznicę; dobrze jest przypominieć sobie gdzie to wszystko się zaczęło. Taka podróż w przeszłość może często na nowo rozniecić miłość. Jezus wiedział, że istnieje miejsce, które każdy z nas będzie musiał często odwiedzać. „Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus ten nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie” (1Kor.11:23-26).

Jest to przesłanie czytane w wielu kościołach przy Wieczerzy Pańskiej – komunii. Jezus podkreślił, że celem tego wszystkiego jest, abyśmy pamiętali Jego i jego krzyż. Innymi słowy Jezus powiedział, że często winniśmy wracać do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.

W powyższym fragmencie została ustanowiona Wieczerza Pańska, ale sedno rozciąga się ponad ten obrządek. Chodzi o to, że winniśmy często przychodzić  pod krzyż , gdzie dokonało się nasze odkupienie. Jezus ustanowił to poprzez Wieczerzę, wiedząc, że jako ludzie mamy skłonności do zapominania.

Wspominanie ceny, jaką Jezus zapłacił za nas ma miejsce podczas Komunii i tak powinno być. Ale to może również mieć miejsce w twoim domu kiedy duchowo i emocjonalnie zbliżasz się pod krzyż. Możesz przyjść pod krzyż podczas jazdy samochodem, lub podczas samotnego spaceru. Możesz tam się udać kiedy masz ogromne poczucie winy, kiedy odczuwasz zwątpienie, lub kiedy pogrążony jesteś w smutku. Możesz przyjść pod krzyż i spojrzeć w oczy temu, który umierał tam przygnieciony ogromem twojego grzechu.

To właśnie pod krzyżem oświadamiamy sobie powagę naszego grzechu, grzechu który tak często usiłujemy usprawiedliwiać. Pod krzyżem doświadczamy przebaczenia i Bożej miłości. Tam obnażamy się i odsuwamy od siebie spotkania, obowiązki, zasady postępowania i uświadamiamy sobie, że chrześcijaństwo tak naprawdę sprowadza się do dwojga ludzi: Jezusa umierającego na krzyżu i mnie u stóp krzyża. I to wyjaśnia wszystko.

Powracaj często pod krzyż. Wracaj do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, a za każdym razem doznasz przemiany. 

                                                                              Ron Hutchcraft/ Tł. Aldona Kozlowska