Przez długie lata Amerykanie nie łapali konceptu piłki nożnej. Był to sport reszty świata, nie cieszący się zbytnią popularnością w USA. Mieliśmy okazję być gospodarzami Pucharu Świata i wtedy wielu Amerykanów zaczęło łapać to, czego świadomy już od dawna był świat. Jest to największa obsesja sportowa świata. Obsesja może być zbyt mocnym słowem, ale zauważcie co działo się w Tajlandii. Jednego wieczoru podczas Pucharu Świata ulice jednego z tajskich miast całkowicie opustoszały. „Rozgrywa się Puchar Świata! Muszę być przed telewizorem?” Nawet straż bankowa opuściła miejsca pracy, by oglądać mecz. I w chwilach kiedy straż i reszta miasta wpatrzeni byli w mecz, wiadomo co się działo. Wielu złodziei oczyszczało banki. Nie pamiętam, kto wtedy wygrał, ale z pewnością wiem, kto stracił pieniądze. Ewangelia Łukasza opisuje czasy poprzedzające powtórne przyjście Chrystusa. „A jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego. Jedli, pili, żenili się i za mąż wychodzili aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki i nastał potop i wytracił wszystkich. Podobnie też było za dni Lota; Jedli, pili, kupowali, sprzedawali, szczepili, budowali; A w dniu kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba ogień z siarką i wytracił wszystkich. Tak też będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi” (Łuk.17:26-30).
Co ci ludzie robili, czy czynili zło? Tak, ale nie o tym jest tu mowa. Ludzie prowadzili tu zwyczajne życie; szczepili, budowali, żenili się, jedli, pili; to nie są grzeszne rzeczy. Byli tak bardzo zajęci codziennością, że rozminęli się z ważniejszymi rzeczami w historii. Podobni byli to naszych kibiców piłkarskich w Tajlandii. To pewnego rodzaju fatalne w skutkach rozproszenie uwagi; wszyscy zahipnotyzowani stosunkowo zyczajnymi rzeczami i rozminęli się z tym, co naprawdę ma wartość. Może i my należymy to tej grupy ludzi.
Pojawiają się małe rzeczy w obliczu wieczności, które pochłaniają naszą uwagę i stają się dla nas wielkimi rzeczami, co z kolei sprawia, że zbyt lekko podchodzimy do tego, co naprawdę się liczy. Na przykład sport. Osobiście nie jestem obłudnym faryzeuszem, dla którego nie liczy się sport, nie! Mam swoje drużyny, za którymi kibicuję; możecie zapytać moich synów – jestem tak głośnym kibicem, jak reszta mojej rodziny. Ale niektórzy z nas poświęcają nieproporcjonalną ilość czasu rozmawiając, myśląc, oglądając sport. Kiedy nasza drużyna przegrywa, wywołuje to w nas złość, rozczarowanie i nawet depresję. Ale kiedy spojrzymy na to z dystansu, jakie to ma naprawdę znaczenie kto wbił gola?
Możemy uzależnić się od sportu, naszego ulubionego programu TV, ulubionej muzyki. Stajemy się uzależnieni od samochodów, antyków, odzieży, sprzętu, Internetu. Chyba każdy z nas posiada jakieś uzależnienie, które spycha wszystko inne na dalszy plan i pochłania większość naszego czasu, pieniędzy i energii. Nie mówię tu, aby wszystko odsunąć z naszego życia, to co proponuję to zadać sobie pytanie „Czy jest coś, co mnie bardziej pochłania aniżeli powinno?”
Jezus mówił, że zwyczajne życiowe czynności mogą nas tak wciągnąć, iż rozminiemy się z tym, co On czyni, lub czego On pragnie od naszego życia. Niektóre z tych rzeczy stają się bożkami, kiedy przyciemniają i osłabiają naszą relację z Bogiem.
Myślę, że kibice z Tajlandii mogą udzielić nam wszystkim dobrej rady: Nie dajmy się shipnotyzować rzeczami, które tak naprawdę nie mają znaczenia, w wyniku czego utracimy to, co posiada prawdziwą wartość. Lub jakby to powiedział Jezus: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego” Ron Hutchcraft / Tł. Aldona Kozlowska