Dziękczynienie Trędowatego

Dziesięciu mężczyzn wyszło naprzeciw Jezusa wołając: „Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami!” Bartłomiej uniósł głowę. Trędowaci, pomyślał. Żebracy, godni pożałowania. Od kiedy zdiagnozowano ich chorobę, zostali odcięci od społeczeństwa, zdani sami na siebie, mieszkający w jaskiniach z dala od miasta. Kilku szczęściarzy miało krewnych, którzy zostawiali im jedzenie, pozostali nie mieli nikogo. Nawet nie mogli podchodzić na tyle blisko, by żebrać. Odziani w łachmany, wychudzeni, odrzuceni. Trędowaci. Już samo słowo wydaje wyrok. „Zmiłuj się nad nami!”

Ich wołanie wyrwało Bartłomieja z zamyślenia. Jezus ujrzawszy trędowatych rzekł: „Idźcie, ukażcie się kapłanom” Trędowaci spojrzeli po sobie. Do kapłana szło się tylko wtedy gdy trąd był uleczony. Jedynie kapłani wydawać mogli poświadczenie zdrowia. Z takim poświadczeniem można było wrócić do rodziny. Oglądając swoje zwiotczałe kończyny, pytali: „Po co iść do kapłana jeśli nie jesteśmy zdrowi?” Ponownie obejrzeli się w stronę Jezusa. Jednak On zajęty był rozmową z Janem i Piotrem.

Lecz oto nagle do uszu Bartłomieja doszły okrzyki radości, dziwne podekscytowanie, które rozległo się po całej dolinie: „Jestem zdrowy! Jestem uleczony! Nie mam trądu! Zdrowy!”

Bartłomiej rozejrzał się wokół i oto napotkał lekki uśmiech na twarzy Jezusa. Uzdrowienie nie nastąpiło kiedy trędowaci stali i patrzyli po sobie. Zostali uzdrowieni kiedy okazali posłuszeństwo słowom Jezusa. „A gdy szli, zostali oczyszczeni” (Łuk.17:14).

Po chwili Bartłomiej ujrzał oddalającą się postać z kręgu byłych trędowatych. Mężczyzna w biegu przeskoczył mały strumyk i stanął przy uczniach. Podszedł do Jezusa i padł przed nim na kolana. Jedyne co mógł wydobyć z siebie to krótkie „Mistrzu, dziękuję” wypowiedziane z lekkim akcentem Samarii. Nagle Jezus odezwał się, nie koniecznie do trędowatego, lecz jakby ponad nim, do całego świata: „Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Czyż nikt się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?”

Myśli Bartłomieja zaczęły wirować. Przypomniał sobie niezliczone razy kiedy Bóg odpowiedział na jego modlitwy, uzdrowił jego chorą córkę. Ile razy zdążył powiedzieć „Dziękuję?” Zbyt często cieszył się swoim dobrym życiem, a tak niewiele razy dziękował Dawcy. Unosząc wzrok, Bartłomiej ujrzał trędowatych podążających w stronę wioski. Otrzymali cielesne uzdrowienie, lecz ten, który klęczał u stóp Jezusa otrzymał również uzdrowienie duszy. Oto Jezus pomagając mu wstać rzekł: „Wstań, idź! Wiara twoja uzdrowiła cię.” Nowo uzdrowiony Samarytanin objął Jezusa. Przez chwilę stali tak objęci patrząc na siebie i uśmiechając się. Dar uzdrowienia ukazał mu przesłanie Bożej miłości, ale dziękczynienie przyprowadziło go do domu.