Poradnik dla Biegaczy - cz.1

„Przeto i my mając wokoło siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast należytej mu radości, wycierpiał krzyż nie bacząc na jego hańbę i usiadł na prawicy tronu Bożego” – Hbr.12:1-2

 Sportowiec biegnąc do celu powoli posuwa się do przodu, widzi ciągle niby ten sam krajobraz, lecz z każdym krokiem patrzy na niego z nieco innej perspektywy. Podobnie jest z nami; zarówno pojedynczy wierzący jak też cała społeczność bierzemy udział w wyścigu, którego celem jest wieczność. Kościół biegnie już w tym wyścigu 2000 lat i każde nowe pokolenie wierzących zawsze staje przed tym samym wyzwaniem: jak odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji i stawić czoła nowym trudnościom. William Robinson trafnie stwierdził, że „Kościół zawsze potrzebował dokonywać zmian w sposobach wyrażania swojej wiary, dostosowując je do uwarunkowań każdej nowej epoki, w której działał.” Tak więc przed każdą nową generacją chrześcijan stoi to samo zadanie przełożenia niezmiennej treści ewangelii na język zrozumiały dla sobie współczesnych.

Nasza społeczność też ma swoje miejsce w tej długiej sztafecie i my również musimy sprostać okolicznościom w jakich przyszło nam funkcjonować. A dzisiejszy świat zdecydowanie różni się od tego jaki znali nasi ojcowie. Dziś ludzie cenią nie tyle poczucie przynależności, co niezależność i indywidualizm, więc niejednokrotnie nie czują potrzeby szukania grupy, z którą mogliby się utożsamiać. Powszechne przekonanie, iż każdy ma prawo wierzyć w to co mu się podoba sprawia, że nam współcześni raczej unikają Kościoła; trudno im też pogodzić się z faktem, że do zbawienia prowadzi tylko jedna droga i nie wszystkie religie są prawdziwe. Z drugiej jednak strony rośnie zainteresowanie światem duchowym. Nikogo nie dziwi już fakt, że wykształcony, inteligentny mieszkaniec dużego miasta, przed podjęciem ważnej życiowej decyzji może szukać porady u wróżki.

W takim właśnie nieco dziwnym świecie jako Kościół musimy działać, biegnąc w naszym wyścigu. Jednak bez względu na to, jak bardzo nie podoba nam się otaczająca nas rzeczywistość, nie mamy wyboru i nie możemy po prostu się odizolować, ale musimy w niej funkcjonować, wskazując innym drogę do wieczności.

Czas i Miłość

Była kiedyś pewna wyspa, którą zamieszkiwały emocje i uczucia: Szczęście, Smutek, Wiedza, Radość, oraz wszystkie inne włączając Miłość. Jednego dnia podano do wiadomości, że wyspa ta wkrótce zostanie zalana. Wszyscy mieszkańcy wyspy zabrali się za naprawę łódek i jak najszybciej poczęli opuszczać wyspę. Jeden po drugim odpływali. Jedyną, któa pozostała była Miłość. Miłość chciała dotrwać do końca, do ostatniej chwili.

Kiedy wody oceanu zaczęły zalewać wyspę, Miłość postanowiła poprosić o pomoc. W pewnej chwili ujrzała przepływające obok we wspaniałej łodzi Bogactwo. Miłość zawołała: „Bogactwo, czy możesz mnie zabrać?” Bogactwo spojrzało na Miłość i rzekło: „Nie, nie mogę. Mam wiele złota, srebra i innych cennych rzeczy załadowanych w łodzi. Nie znajdzie się dla ciebie pośród nich miejsca”

Miłość po chwili dostrzegła Próżność, która była wygodnie usadowiona w swojej równie pięknej i okazałej łodzi. „Próżność, pomóż mi proszę wydostać się z wyspy!” zawołała Miłość. „Nie mogę cię zabrać. Jesteś cała mokra i możesz zniszczyć moją łódź. Szukaj kogoś innego” odrzekła Próżność, po czym odpłynęła. Wkrótce przepływał obok Smutek, więc Miłość postanowiła do niego zawołać o pomoc. „Smutku, pozwól mi z tobą odpłynąć!”  „Oh, Miłości, jestem tak bardzo smutny, że wolę być sam” Po niedługim czasie Miłość dostrzegła łódkę przepływającego Szczęścia, ale było ono tak szczęśliwe, że nawet nie słyszało wołającej o pomoc Miłości.

Kiedy zrozpaczona Miłość była już u kresu sił, nagle dał się słyszeć głos: „Miłość, wejdź do mojej łodzi, chętnie cię zabiorę” Miłość odwróciła się i ujrzała w łodzi starca. Poczuła się tak ubłogosławiona i napełniona taką radością, że nawet nie pomyślała, aby zapytać starca o jego imię. Kidy dopłynęli do lądu, Miłość wysiadła z łodzi i nawet nie zauważyła kiedy starzec oddalił się. Miłość nie zdążyła mu nawet podziękować, więc postanowiła zapytać Wiedzę o imię starca. „Kim był ten sędziwy starzec, który mi pomógł?” „Był to Czas” odpowiedziała Wiedza.

„Czas?” zdziwiła się Miłość, „Dlaczego Czas właśnie mi pomógł?”

Wiedza uśmiechnęła się i rzekła: „Ponieważ tylko Czas jest w stanie zrozumieć jak ważna jest Miłość”

Morze Czerwone

Pewien mały chłopiec siedział na ławce w parku, trzymając na kolanach otwartą Biblię. Czytając historie z podekscytowaniem wyrażał swój podziw nad tym jak wielkim i wspaniałym okazuje się Bóg. Jego śmiech i radosne okrzyki „Alleluja!” słychać było na kilka matrów. Malec był tak zafascynowany, że nie zważał na przechodzących obok zdumionych przechodniów. W pewnym momencie przechodził obok człowiek, który niedawno ukończył studia na miejscowym uniwersytecie. Czuł się bardzo światłym w kwestiach prawdy i niejednokrotnie szukał okazji, aby zajaśnieć swoją świeżo nabytą wiedzą. Ujrzawszy chłopca, przysiadł się obok i zapytał cóż takiego czyta. „Hej” odpowiedział roześmiany malec, „nawet nie wiesz jak Bóg jest wspaniały i czy możesz sobie wyobrazić, co Bóg może uczynić? Właśnie skończyłem czytać historię jak Bóg rozstąpił wody Morza Czerwonego i przeprowadził przez jego środek cały naród Izraelski”

Uczony człowiek roześmiał się i rozpoczął swoje wywody naturalnego pochodzenia cudów i realnego do nich podejścia. „Cud ten można łatwo wyjaśnić” – ciągnął, „współcześni uczeni udowodnili, że Morze Czerwone w miejscu, w którym Izraelici przez nie przechodzili miało tylko 20 cm głąbokości w tamtym czasie. Dlatego nie mieli żadnego problemu, aby je przejść”

Chłopiec oniemiał. Patrzył szeroko otwartymi oczyma to na mężczyznę, to na rozłożoną na kolanach Biblię. Mężczyzna zadowolony, że dał naiwnemu malcowi zakosztować smaku wiedzy, wstał odwrócił się i zaczął się oddalać. Zdążył uczynić zaledwie kilka kroków, kiedy małego chłopca na nowo ogarnęła fala radości i entuzjazmu. Zaskoczony mężczyzna przystanął i zwrócił się w stronę malca. Oczy chłopca wydawały się być jeszcze większe. „Niesamowite!” – krzyknął chłopiec, „Bóg jest jeszcze wspanialszy niż sobie to wyobrażałem! Nie tylko przeprowadził bezpiecznie Izraelitów przez Morze Czerwone, ale w 20 cm wody zatopił całą ogromną armię Egipską!”

Doskonała Pomyłka

Ojciec mojej mamy był cieślą. Jednego dnia budował on skrzynie przeznaczone na ubrania, które jego kościół miał wysłać do sierocińców w Chinach. Wracając tego dnia strudzony po pracy do domu, dziadek sięgnął do kieszeni koszuli, aby wyjąć z niej swoje nowe okulary. Niestety w kieszeni ich nie było. Sfrustrowany zaczął w myślach przypominać sobie bieg wydarzeń całego dnia i nagle zrozumiał co się stało; okulary jego musiały wypaść z kieszeni i niezauważone wpaść do jednej ze skrzyń, które zostały już zabite gwoździami i gotowe do wysyłki. Jego nowe okulary znajdowały się w drodze do Chin. Wielka Depresja lat dwudziestych była u szczytu, a dziadek w tym czasie miał sześcioro dzieci. Na okulary wydał 20 dolarów. Był zły na samą myśl o zakupie nowych okularów. „To niesprawiedliwe” – żalił się do Boga – „jestem wierny w ofiarowywaniu swojego czasu i finansów dla Ciebie Boże, dlaczego więc dajesz mi dodatkowe udręki?”

Kilka miesięcy po tym wydarzeniu, misjonarz prowadzący jeden z sierocińców w Chinach przyjechał na kilka tygodni do Ameryki, aby odwiedzić zaprzyjaźnione kościoły, wspierające pracę misyjną w Chinach. Jednej niedzieli przyjechał do Chicago, do niewielkiego kościoła, którego częścią był mój dziadek.

Misjonarz wyraził podziękowanie ludziom za ich wierność w niesieniu pomocy. „Ale przede wszystkim” – powiedział – „muszę podziękować wam za okulary, które wysłaliście kilka miesięcy temu. Był to trudny czas kiedy komuniści przetrzepali cały sierociniec, niszcząc wszystko włącznie z moimi okularami. Byłem w rozpaczy. Nawet gdybym posiadał pieniądze, nie było żadnej możliwości zdobycia okularów. Oprócz tego, że nie byłem w stanie wyraźnie widzieć, każdego dnia miałem straszne bóle głowy. Razem z innymi pracownikami sierocińca modliliśmy się w tej sprawie. Wówczas nadeszły wasze skrzynie. Kiedy otworzyliśmy je, w jednej z nich leżały okulary” Misjonarz zamilkł na dłuższą chwilę, pozwalając aby jego słowa w pełni dotarły do uszu słuchaczy. Po chwili, jakby na nowo przeżywając niezwykłość całego wydarzenia, kontynuował „Kiedy założyłem okulary, pasowały tak, jakby były zrobione na zamówienie specjalnie dla mnie! Chcę wam szczególnie podziękować, że byliście narzędziem Bożego cudu”

Ludzie z uwagą słuchali, szczęśliwi za tak namacalne Boże działanie. Ale misjonarz z pewnością pomylił kościoły, gdyż na ich liście rzeczy, które wysyłali nie było okularów. W tylniej ławce siedział skulony cieśla, po którego policzkach spływały łzy. Zrozumiał, że jego Mistrz, cieśla z Nazaretu użył właśnie jego w tak bardzo niezwykły sposób.