ŚWIĘTO DZIĘKCZYNIENIA

W czwartek 27 listopada jest Święto Dziękczynienia. W tym dniu będziemy mieli okolicznościowe nabożeństwo o godz. 10:30 am.

Po nabożeństwie na dole będzie wspólny obiad dziękczynny dla wszystkich.

 

Prosimy, aby zgłaszać się do Spichlerza Babuni w celu otrzymania wskazówek odnośnie przynoszenia potraw na obiad.

W środę 26 listopada nabożeństwa nie będzie – zostaje ono przeniesione na czwartek – DZIEŃ DZIĘKCZYNIENIA

Skarb, czy tylko zasuszona ryba?

Wielu historyków uważa Ramessesa II za największego władcę Egiptu jaki kiedykolwiek żył. Jego władza rozciągała się na ziemiach dzisiejszej Libii i Iraku, aż do Turcji i Sudanu. W czasie jego 67-letniego panowania, Egipt stanowił potęgę zrówno militarną jak i ekonomiczną. Aż po dzień dzisiejszy olbrzymie statuy Ramessesa II, oraz ruiny jego budowli rozrzucone są po całym Egipcie jako ciche dowody jego dawnej świetności. Jednak czas ma swoje prawa, nawet w przypadku najznakomitszych światowych postaci. Kiedy archeologowie wykopali jego mumię i wysłali ją do Muzeum Cairo, Ramesses cierpiał niewysłowioną zniewagę. Podczas gdy jego ciało przechodziło przez urząd celny, zdezorientowany urzędnik nie wiedząc co znajduje się przed nim na stole, opodatkował ciało Ramessesa Wielkiego jako... importowaną zasuszoną rybę.

Psalmista w Psalmie 49:19-21 zauważa:

                                                               „Choćby za życie swego mienił się szczęśliwym;

                                                                Choćby się chwalił, że mu się dobrze wiedzie,

                                                                Pójdzie w pokolenie ojców swoich,

                                                                Którzy już nigdy nie ujrzą światłości.

                                                                Człowiek, który żyje w przepychu, tego nie pojmie,

                                                                Podobny jest do bydląt, które giną.”

 

 

 

Życie, bogactwo i władza są czasowymi darami,  które wymykają się jak przeciekająca przez palce woda. Przed każdym z nas stoi wybór służenia sobie samemu, albo służenia Chrystusowi; budowania swojego królestwa, albo Bożego; zakończenia życia jako zasuszona ryba, albo jako drogocenny klejnot Bożej korony.

Między Wiarą, a Zwątpieniem - Autor: Mariusz Muszczyński

Umysł zawsze chce panować nad sercem. Miał zawsze tę przewagę, że jest wyżej położony. Swą siłę i wpływ rozwinął w kulturze greckiej. Potem w wyniku wpływu judaizmu, narodzin chrześcijaństwa i islamu na pewien czas stracił swój blask. Odzyskał powszechne uznanie w czasach Oświecenia i od tego okresu toczy dość wyrównaną walkę z wiarą i raczej nie zamierza ustąpić. Używając słów Biblii, duch walczy przeciwko ciału, a ciało przeciwko duchowi.  Dominacja umysłu w praktyce oznacza kwestionowanie wszystkiego, co związane z duchowością, religią, wiarą. Wszystkie przekonania dzielimy obecnie na fakty i dogmaty. W rezultacie rozwoju techniki, edukacji i aktywnej krytyki wiary, żyjemy w świecie, w którym istnienie Boga przestało być faktem. 

Fakt, to pewien stan rzeczy, potwierdzony i zaakceptowany, z którym się nie dyskutuje. Jeśli chodzi o wiarę, to jest wręcz przeciwnie, wiara stała się jedną z kwestii najbardziej poddawanych w wątpliwość. Zwątpienie stało się przejawem inteligencji, postawy człowieka światłego, wykształconego. Wiara stała się cechą ludzi nieuczonych, zabobonnych i zacofanych. 

Kiedy odkryto teleskop nastąpił przełom w myśleniu, ludzie stwierdzili, że nie wszystko jest tak jak im mówiono i kazano wierzyć. Popularna jest dzisiaj mentalność, że najpierw należy we wszystko zwątpić, by dopiero potem w coś uwierzyć. Pierwszym odruchem współczesnego, nowoczesnego człowieka stało się zwątpienie. 

Jest w tym pewnego rodzaju paradoks, ponieważ ludzie, którzy tak mocno atakują i wyśmiewają wiarę, muszą się na niej opierać. 

Na przykład nauki ścisłe opierają się na pewnych założeniach, z którymi się nie dyskutuje. Jest tak z tego prostego powodu, że gdybyśmy wszystko cały czas poddawali w wątpliwość, to doprowadziłoby do absurdu zanegowania wszystkiego, a tym samym do ogólnego regresu i samodestrukcji. Musimy w końcu zaakceptować pewne tezy, stanowiące punkt wyjścia dla nauki i rozwoju życia. 

Jeśli ktoś akceptuje teorię ewolucji i teorię wielkiego wybuchu przy definiowaniu sensu życia, to też opiera się na wierze w coś, czego nie można do końca obiektywnie sprawdzić. Tak więc ci sami ludzie, którzy odrzucają wiarę na rzecz rozumu, opierają na niej własne tezy. Zamiast podejścia, w którym najpierw wątpimy, zupełnie inaczej wygląda odwrotne - najpierw wierzymy. 

Uznaję, że przekonania oparte na wierze potrzebują dozy zwątpienia. Wiara zawsze mierzy się z jakąś wątpliwością. Wątpliwości oczyszczają i umacniają wiarę. Jeśli jednak zwątpienie jest punktem wyjścia, wtedy człowiek ograbia się możliwości poznania nowych doświadczeń, opartych na wierze i zaufaniu. Gdybyśmy tak podeszli do jedzenia, być może nigdy w życiu nie spróbowalibyśmy jak smakują lody! (Przykładem są też dzieci, które nie potrafią zaufać, że obiadek jest smaczny). 

W przypadku, gdy wiara jest punktem wyjścia, pojawia się okazja otwarcia się na nowe przeżycia i nowe możliwości. 

Jak to działa w naszym codziennym życiu? 

Weźmy dla przykładu relacje międzyludzkie. Podejście typu "najpierw zwątpienie - potem zaufanie" powoduje, że coraz mniej par decyduje się na małżeństwo, coraz więcej małżeństw się rozpada, coraz więcej młodych wybiera życie singla. Nie można zbudować trwałych i szczęśliwych relacji na fundamencie zwątpienia. Ta zasada dotyczy praktycznie każdego elementu życia, wspomniałem już jedzenie, ale można by wymieniać dalej: podróżowanie, zatrudnienie, sen, koszenie trawy, pływanie... Wszystko jest oparte na zaufaniu. Ostatecznie każdy z nas potrzebuje najpierw uwierzyć i zaufać, by potem móc analizować i logicznie postępować. Bo przecież wiara nie może egzystować bez zwątpienia, jak serce bez umysłu. 

Podsumowując, mamy dwie przeciwne życiowe postawy: przede wszystkim zwątpienie lub przede wszystkim zaufanie. 

Pierwsza postawa gasi życie, zamraża miłość, dusi kreatywność. Druga rozbudza i pozwala dotknąć czegoś, co pochodzi z innej rzeczywistości. 

Tę rzeczywistość nazywamy Bogiem, niebem, uciszeniem duszy, wieczną miłością. 

Może jednak warto zaufać, mimo wątpliwości? 

Otworzyć serce, mając przy tym otwarty umysł?